czwartek, 5 listopada 2009

Premia

Dostałem premię. Cały wydział dostawał wręcz orgazmu, na myśl o premii. Komu, ile, jak, po co, na co, gdzie, kiedy, import, eksport, raport, aport. Emocje sięgały zenitu, jeden babotron był bardziej mokry od drugiego. Misiek co chwilę biegał do kibla, w ramach napięcia przedmiesiączkowego. Żenada, gangrena, dupa.

Dzisiaj wyszło szydło z worka. A w zasadzie, gówno z pudła. Każdy dostał. Gówniane kupony zniżkowe. Do Zary, H&M i innego badziewnego sklepu. Wolałbym, żeby mi godzinę z fajnym byczkiem wykupili. Do tych sklepów i tak nie pójdę. Nie jestem przejebaną ciotką, by się w jakiś szmatach & śmieciach ubierać.

W pracy, oprócz przerwy na siłownię, miałem także przerwę na martini. Mógłbym nawet powiedzieć, że moje twórcze okresy opierdalania się, są czasem przerywane nudną pracą.

Mówiłem wam, że gdyby zwolnić 3/4 pracowników korpusu cywilnego, to i tak ludzie by tego nie odczuli?

3 komentarze:

  1. a to do pracy w czym chodzisz?chyba nie w dresach?

    OdpowiedzUsuń
  2. NO PROSZE BARDZO JAK WAS DOPIESZCZAJA W TYM URZEDZIE!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Do pracy jestem ubrany w "strój właściwy służbie cywilnej". Przepisy nie precyzują, więc najczęściej jest to coś w miarę niewyzywającego.

    OdpowiedzUsuń